niedziela, 28 września 2014

Ciasto i śpiewanki, pchli targ, pierwsza impreza i BERLIN!! (tygodniowy hiatus)

Yohoiii! C:
Czwartek jak zwykle rozpoczął się śmiertelnie nudnym Wirtschaftem, podczas którego Amelie i Robin miały prezentację. Zauważyłam, że brakuje sporo dziewczyn i spytałam o to Vero. Wyjaśniła mi, że Rose, Rachel, Alissa i Chloe są żydówkami, i miały wczoraj taki jakby nowy rok. No to... Szczęśliwego nowego! :3
Potem poszłam z Franziską na praktyki z chemii, a że wzięłam ze soba ukulele, to grałam i śpiewałam przed salą i dziewczyny mi biły brawo :"D chwała i sława
Praktycznie cały dzień wyłyśmy śpiewałyśmy Let Her Go XDDD' Poza tym pomyliłyśmy sale i się trochę spóźniłyśmy, ups. Na praktykach bawiliśmy się wskaźnikami i robiliśmy (kto robił ten robił) jakieś obliczenia.
A po chemii wolne popołudnie, yaaay! Kupiłam w coopie żarełko i zadowolona ruszyłam do domu żeby plaszczyć dupę przez parę godzin siedząc na necie, robić na drutach i żreć Kinder Country.
A na kolację zżarłam 3 tortille i nie żałuję C:<
A propos, te żarty o uczniach z wymiany drastycznie przybierających na wadze są prawdziwe. Waga nie kłamie (ja się tam cieszę XDDD)
W piątek był sprawdzian z angielskiego ze słówek który trwał może z 6 minut XDDD oczywiście był banalny, nanana.
Lekcje przebiegły mi dość szybko. Najważniejszym punktem dnia była lekcja niemieckiego, na którą Herr Bunter przyniósł ciasto (!!), gitarę i piosenki. Całą lekcję śpiewaliśmy rozmaite pioseki, w tym jedną pijacką, dwie francuskie i dwie, które znali wszyscy (oprócz mnie). Było meeegamiło C:
Potem tylko chemia i wolność! Po lekcji staliśmy pod szkołą i rozmawialiśmy o Berlinie. Ja umówiłam się z Lucie na dworcu głównym, bo sama bym nie dotarła na miejsce a rodzina goszcząca nie jest w stanie mnie tam zawieźć.
Umówiłyśmy się na 6.15 w pociągu który odjeżdża 6.17. Po sprawdzeniu tramwajów itd. wyszło na to, że muszę jutro wstać o godzinie 4, najpóźniej 4.30 japierdolezginę
........do tego będę na dworcu czekać z 20 minut. Pocieszam się tym, że będę miała czas na najmocniejszą na stanie kawę ;_;
W sobotę rano pojechałam ze Stephanem na rowerze do Bahnhof Enge żeby wybrać pieniądze z bankomatu (tu pragnę pozdrowić mojego tatę który mi wysłał mnóstwo kasy) i kupić mi bilet na dwa miesiące. Przy okazji podjechaliśmy do coopa, bo potrzebowałam więcej wełny do szaliczka (dokupiłam trzy kłębki o_o) i zgarnęliśmy trochę żarcia i PRZEPYSZNE lody Ben&Jerry Chocolate Chip Cookie Dough (polecam!).
Gdy wróciliśmy czekało już na nas ciasto z jabłkami c:
Przez jakis czas siedziałam sobie na balkonie jako że była śliczna pogoda i kontynuowałam robienie szaliczka :3 po czym przypomniało mi się, że miałam jechać na pchli targ! Poprosiłam Mariev o wskazówki jak tam dojechać, szybko się pozbierałam i heja 8|
Na miejsce dotarłam bez problemu, po drodze zahaczyłam o księgarnię (hasztag typowy pieróg).
Nigdy nie byłam na pchlim targu. Nawet nie wiem, czego się spodziewałam. Ale nie tego.
Tam.... Tam było wszystko i nic, szajs i prawdziwe perełki, rzeczy używane i zupełnie nowe, buty, ubrania, zabawki, płyty CD i DVD, torby, wszystko to, co już komuś z jakiegoś powodu nie jest potrzebne. RAJ!
Pierwszą rzecz jaką dorwałam to łososiowa materiałowa kurteczka, którą... Dostałam za darmo. Ot, pani powiedziała "Nichts, 'schenke dir" i mam. Jupi!
Kupiłam jeszcze sweterek, bluzę i film Into the wild (huehue) za, uwaga, 1 franka. Do tego gdy chciałam kupić koszulę w kratę.... Też ją dostałam za darmo. Łącznie wszystkie rzeczy kosztowały 11 franków. Za 11 franków w normalnym sklepie to ja sobie mogę pięć batonów kupić co najwyżej XDDD'
Straaasznie mi się tam podobało, nawet byście nie pomyśleli jakie fajne rzeczy niektórzy sprzedają (prawie bym nabyła conversy ale były dosłownie pół rozmiara za małe.....)
W drogę powrotną wybrałam się z podniesioną głową, wspaniałym humorem i workiem wypchanym ubraniami. Wstąpiłam jeszcze do księgarni, gdzie poważnie zastanawiałam się nad kupnem słownika slangu niemieckiego z angielskimi synonimami.... Ale zrezygnowałam. Hm.
Jeśli myślałam że to koniec wrażeń...... To się grubo myliłam. To był początek.
Otóż Stephan i Mariev wybrali się na kolację do znajomych, a w tym czasie Vincent zaprosił do domu "parę osób". Okej, spoko. Plan zakładał coś w stylu ”oni swoje, a ja swoje". Taaaa.....
Nie było wiadomo kto kiedy i czy w ogóle przyjdzie. Zjedliśmy spaghetti i zaczęliśmy oglądać jakiś film z Johnnym Deppem, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Pierwszym gościem był bardzo miły chłopak o imieniu Gabriel. Kulturka, otwarliśmy piwo, gadka-szmatka. Następny gość, Benny. Mniejsza kulturka, przenieśliśmy się na balkon, bo chciał zapalić. Jointa. Hm.
I tak schodzili się kolejni goście, sami faceci, a gdy nas już było z 7 przyszła jakaś blondynka (do której powiedziałam dosłownie jedno zdanie typu podaj piwo XDDD).
Ta... I tak parę osób zamieniło się w dwadzieścia. Niektórzy byli naprawdę mili, gadaliśmy sobie, żartowaliśmy, piliśmy, graliśmy w jakąś tajemniczą grę o nazwie Wusch, która jest zbyt skomplikowana żeby o niej pisać, ale sprowadzała się do bardzo prostej rzeczy: jak się pomylisz - pijesz.
W końcu przenieśliśmy się na taras na parterze. Jakimś cudem wszyscy znaleźli się w pokoju z instrumentami i zaraz zrobiła sie orkiestra (chłopak imieniem Ari zarąbiście wymiatał na gitarze). Odmówiłam kolejnego jointa (zasady AFS jasno mówią: jarasz - wylatujesz). Ktoś wyciągnął jakiś bardzo słodki likier. Jeden kolega robił nam zdjęcia i robiliśmy śmieszne miny. Chłopak imieniem Chris opowiadał mi, że pracuje w sklepie sportowym.
No ogólnie - było super C:
Koło 1:30 wyszedł ostatni gość, a jeden chłopak został na noc. (Przynajmniej nie musiałam sprzątać, ha.)
Ale powiem wam, że kulturka totalna. Żadnego, nie wiem, darcia ryja na pół osiedla czy dewastacji przystanku autobusowego, czy też gwałcenia się po kątach i grania w słoneczko. Pełna kultura i miła atmosfera c: no i poznałam trzy fanki youtuberów!
A było to tak
Basically przysłuchiwałam się rozmowie trzech dziewczyn i gdy po raz kolejny padło słowo 'youtuber' nie wytrzymałam i spytałam, czy oglądają AmazingPhila. "TAK OMG TAK!!! A KTÓRY CI SIĘ BARDZIEJ PODOBA, PHIL CZY DAN OHOHO MNIE TEŻ PJONA". Tak to właśnie było c:
W niedzielę Mariev i Stephan bardzo się dopytywali, jak to ta impreza wyglądała, bo Vincent nigdy nikogo nie zapraszał do domu, a już zwłaszcza nie dwadzieścia osób.
Po południu poszliśmy na Tag der offenen Tuer (dla niewtajemniczonych: dzień otwartych drzwi). Miało to miejsce w bardzo, BARDZO nowoczesnym budynku w którym mieści się jakaś szkoła artystyczna, tzn. sekcja plastyczna, taneczna, muzyczna itd, do tego trzy sale koncertowe, kilka wykładowych, ogród na dachu, pełno pracowni malarskich i sal do tańca.... Dziś zostało to udostępnione zwykłym śmiertelnikom, żeby mogli sobie popatrzeć, jak fajnie mają się ci, co są utalentowani. Hm.
Gdy wróciliśmy, kontynuowałam pakowanie walizki do Berlina, zjedliśmy pizzę, a potem oglądaliśmy superowy japoński film pt "Jaki ojciec, taki syn". W sumie go nie dokończyliśmy, bo było za późno, ale wypożyczymy go jeszcze raz jak wrócę c: polecam wam serdecznie~
Wybaczcie że nie ma zdjęć (a mam ich w trzy dupy), ale zaś coś jest nie halo z przesyłaniem a nie mam do tego nerwów ;-;
Mój zegarek mówi mi, że jest godzina 22:40, muszę się wykąpać, wstać o 4 rano, dopakować się i jakoś dostać się do pociągu. To wszystko mi mówi ten zegarek.
Ja.... Naprawdę nie wiem jak ja jutro przeżyję XDDD
No i jade na tydzień do Berlina! Wreszcie!! To oznacza, że nie będzie wpisów na blogu, bo nie będę miała na to czasu (wszak to tydzień pracy a nie zabawy, jak to rzekł wychowawca).
Widzimy się zatem za tydzień (jeśli dopisze szczęście), a potem mam dwa tygodnie wolnego... Będę miała duuużo czasu na dodanie zdjęć i dokładne opisanie przeżyć z Berlina.
Trzymajcie za mnie kciuki bo jutro wstaję kURWA O CZWARTEJ FUCKIN RANO bo czeka mnie jutro dłuuuugi dzień ;u;
Do zobaczenia!
Pieróg
PS. nie wiem czy o tym pisałam, ale jutro lecimy do Berlina przez godzinę, oddajemy bagaż do pokojów, po czym będziemy przez 3 godziny zwiedzać Berlin na rowerach. A potem idziemy do teatru. Hm. Obym pospała w samolocie XDDD'

1 komentarz:

  1. Tyle się dzieje. Miłego Berlina zwiedzania.
    Pozdrawiam
    Nieogar

    OdpowiedzUsuń