poniedziałek, 8 września 2014

Pierwszy WF i nauki ból

Witajcie! Dziś miałam mały kłopot, bo pierwsze dwie lekcje to WF i nie bardzo wiedziałam dokąd mam iść D: w końcu poszłam na portiernię spytać, gdzie też może się podziewać ta moja 5b. Pan z chęcią mi wyjaśnił, dokąd mam się udać, ale na szczęście zauważyłam koleżanki z klasy. I dobrze, bo za cholerę bym tam nie trafiła bez nich XD Okazało się, że hale sportowe znajdują się w dwóch różnych budynkach, z czego żeby się dostać tam gdzie my ćwiczymy to trzeba przejść przez ulicę i gdzieśtam skręcić i.... No. Przy czym dowiedziałam się, że w sumie pierwsza lekcja nie jest obowiązkowa, bo każdy uczeń ćwiczy gdzie i jak chce (w praktyce - przychodzą tylko chętni, a reszta śpi). Na pierwszej lekcji było może z 6 dziewczyn, trochę pobiegałyśmy i poćwiczyłyśmy na siłowni, a na drugiej lekcji była już cała żeńska część klasy. Pani z WF-u jest przemiła i w ogóle fajnie było, bo rzucałyśmy oszczepami. Dla waszej wiadomości - to JEST TRUDNE XD Do tego było mokro i butki mi przemokły. Przed wejściem do budynku od strony boisk są takie szczoty którymi się czyści buty, super sprawa. No i nie ma żadnych pierdół typu obowiązkowa biała koszulka i ciemne gacie - ćwiczysz w czym chcesz.
Potem była matma i hiszpański (pani bardzo się cieszyła jak powiedziałam jej adios wychodząc z klasy).  Potem geografia z przystojnym Sensejem (on naprawdę mi go przypomina, nie bijcie). Potem przerwa obiadowa. Spędziłam ją z Heleną i Franziską i było dość zabawnie bo Helena mówiła tylko w hoch deutsch a Franziska trajkotała po szwajcarsku, dlatego rozumiałam pół na pół. Do tego zrobiłam najgorszy deal życia, bo za małego wrapa i kanapkę dałam 14 franków ;___; zabijcie mnie.
Fajnie było, pogadałam sobie z nimi, Helena opowiadała o tym jak była w Californii, Franziska radziła mi żeby nie okazywać strachu przy panu z historii, poczęstowałam obie Kopiko (nie wiedziały, co to). Do tego dzień był przepiękny, 24 stopnie i słoneczko.
Potem mieliśmy dwie lekcje niemieckiego podczas których uczyłam się słówek z repetytorium (śmiejcie się, tam są słówka których mi ciągle brakuje) i słuchaliśmy jak jakiś gościu śpiewa wiersz który właśnie przerabiamy XD Jedna laska wskoczyła na biurko bo zobaczyła dużego pająka (rozumiem ją, to był naprawdę duży pająk).
Dość szybko zmyłam się ze szkoły i wybrałam się pieszo do Bellevue (taki jakby plac gdzie przejeżdża dużo tramwajów i są fajne sklepy) do Coopa (mojej świątyni). Bo Coop, drodzy państwo, to jest raj. Paropiętrowy sklep, każde piętro to coś innego. Macie tam ubrania, jedzenie, dużo jedzenia (nawet onigiri! I takie sushi-kanapki!)
Enyłej, zakupiłam skarpetki z Pumy bo jestem lamą i brakuje mi skarpetek. Jeśli pojedziecie na wymianę, weźcie bardzo dużo skarpetek. #wujekdobrarada
A teraz wybaczcie ale lecę spać bo jutro sprawdzian z 117 słówek z angielskiego, jeeee!
Trzymajcie się ciepło
Pieróg

4 komentarze: