niedziela, 14 września 2014

Wycieczka do Lucerny, włoskie żarełko i jabłczane piekło pt.2

Czeeeeść!
Wczoraj zostałam obudzona bladym świtem o godzinie 9. W sumie to moja wina bo zostawiłam drzwi otwarte w nadziei że przyjdzie do mnie w nocy kot. Nie przyszedł, a mnie obudziły rano głosy. Ugh.
Zjadłam śniadanie i drugie śniadanie (omlety ze specjalnym serem i szczypiorkiem, mniaaaam) i koło 12:30 wyszliśmy z domu i poszliśmy na pociąg. Na dworcu głównym się przesiedliśmy do pociągu do Lucerny którym jechaliśmy z 50 min.
W Lurnie prosto z pociągu wsiedliśmy na pokład statku. Pogoda była śliczna, a i klimacik był, bo jakieś typki przyniosły głośnik i puszczali skoczną wiejsko-górską muzykę (taką wiecie, na potańcówkę na Dniach Bystrej, coś w tym guście).
Strasznie długo płynęliśmy, oglądaliśmy sobie w tym czasie góry i bardzo drogo wyglądające domy. Dopłynęliśmy do jakiejś przystani i przesiedliśmy się do 'powrotnego'. My, czyli ja, Mariev, Stephan, Marcello i Silja (Vincenta nie było z nami).

Panowie od wieś party XD mieli nawet beczułki z piwem


Piwo tajm! 8|

Kupcie mi takiego pieska, błagam ;_; biedaczek bał się statku D:

Dochodzę do wniosku, że szwajcarzy mają swoją flagę WSZĘDZIE


Drogę powrotną przebyliśmy parostatkiem (!!!!! prawdziwym !!!!). Ponoć ma ponad sto lat, do tego można było sobie oglądać pracę silnika i tak śmiesznie mruczało. Fajnie było, pogłaskałam jakiegoś pieska, a jakiś dziadzio wyciągnął AKORDEON XDDDDDD i sobie grał.

Młody, szary łabądek! ;A;

Pozdrawiamy pana z akordeonem 



Po powrocie do Lucerny pochodziliśmy trochę po mieście (w końcu było jeszcze trochę czasu do pociągu). Widzieliśmy bardzo znany drewniany most, którego fragment spłonął i musiał być odbudowany.
Lucerna jest TAKIM ŚLICZNYM MIASTEM ;____; wszędzie ładne, wyremontowane kamienice, urocze uliczki, bardzo fajny dworzec główny i te statki, no żyć nie umierać ;-; oczywiście wszędzie pełno azjatyckich turystów ("Tutaj zobaczysz więcej japończyków niż w Japonii!") XD'

Fragment mostu (który dla odmiany się nie spalił)



Potem wróciliśmy do Zurychu i poszliśmy na piwo (XDDDD). Wkrótce dołączył do nas Vincent, uściskali się z Marcello, i poszliśmy na kolację bo mieliśmy zarezerwowany stolik na 20. Restauracja nazywała się Michelangelo i była super! Przede wszystkim po przekroczeniu progu uderzył mnie straszny gwar XD wszędzie były tłumy ludzi i kelnerzy krzątający się po sali. Zjadłam przepyszny makaron z krewetkami i wypiłam jakąś włoską wódkę (dobra była).
Zaproponowano mi takie coś, więc spróbowałam.
Smakowało jak połączenie gumy balonowej i Schweppesa
.....bardzo się wysilałam żeby się nie krzywić i uprzejmie wypiłam całe
...........nigdy więcej

Potem spacerkiem wróciliśmy do domu :3
Dziś z kolei obudziłam się około 11, Marcello już dawno pojechał na lotnisko, a Mariev powiedziała, że ma dla mnie niespodziankę w postaci SZYNKI. Oni zasadniczo nie jedzą szynki; nie mieliśmy jej ani razu przez te dwa tygodnie jak tu jestem.
Potem pracowaliśmy razem w ogrodzie -  zbieraliśmy jabłka. W sumie było fajnie gdyby nie CZERWONE MRÓWKI KTÓRE MI WŁAZIŁY DO BUTÓW AAHSHSGAGSH
Grunt że po robocie dostałam piwo ;A;
Nasze zdobycze 8)

Przyczajony kotowaty


Fajrant 8)

Odwiedziła nas Romi, przyjaciółka Silji. Siedzieliśmy do późna i rozmawialiśmy, ale nie została na deser (a obiad to zjadła :///////). 
Dobra, po pokoju lata jakiś OGROMNY OWAD a mi zostalo 9% baterii więc lepiej się ewakuuję. Jutro mam dzień wolny! Jeszcze zobaczę, co będę robić.
Na razie! :3
Pieróg

2 komentarze:

  1. Chce zobaczyć to sama. Szwajcaria jest taka piękna
    ;__;
    Pozdrawiam
    Nieogar

    OdpowiedzUsuń
  2. "Rano obudziły mnie głosy" XDD brzmi trochę creepy.

    OdpowiedzUsuń